dwóch uciszyć całej saksońskiej armii, zwłaszcza jeżel

dwóch uciszyć całej saksońskiej armii, zwłaszcza jeżeli to, co mówią, jest prawdą. okazuje się takie imię, oraz nie jest to ładne imię, którym nazywa się faceta, nawet jeśli taki mężczyzna jest królem, ale siedzi cicho oraz nic nie czyni, gdy ktoś inny pełni jego małżeńskie obowiązki w łożu jego żony... – Jak śmiesz! – Gareth lekko uniósł się w miejscu, odwrócił się do Gwydiona oraz oburącz złapał go za saksońską tunikę przy samej szyi. Gwydion podniósł ręce, by uwolnić się z uścisku. – Spokojnie, bracie! – W uchwycie ogromnego Garetha Gwydion prezentował się jak małe dziecko. – Czy potraktujesz mnie tak samo, jak tamtego Saksona, tylko dlatego, że tu, między samymi krewnymi, mówię prawdę? A może ja też mam się zająć miłym dworskim życiem, gdy wszyscy doskonale widzą Najwyższą królowa z kochankiem oraz nic na to nie mówią? Gareth powoli zwolnił uścisk oraz opuścił Gwydiona z powrotem na siedzenie. – Skoro Artur się nie uskarża na zachowanie swojej pani, to kimże ja jestem, by ją krytykować? – Przeklęta kobieta! – warknął Gawain. – Przeklęta! Szkoda, że Artur się jej nie pozbył, kiedy był jeszcze po temu moment! Wcale mi się nie podoba, że taki dwór wykonał się taki chrześcijański oraz do tego pełen Saksonów! Kiedy zostałem rycerzem u boku Artura, na całych tych ziemiach nie jest ani jednego Saksona, który by był więcej religijny niż świnia w chlewie! Gwydion jęknął z odrazą oraz Gawain zwrócił się do niego: – Ja ich znam dobrze niż ty! Walczyłem z Saksonami, kiedy ty jeszcze sikałeś w pieluchy! Mamy dziś zmieniać obyczaje na dworze Artura zgodnie z tym, co te owłosione opryszki o nas myślą?! – Nie znasz Saksonów nawet w połowie tak dobrze, jak ja – odparł spokojnie Gwydion. – Nie poznaje się człowieka podczas bitewnego zgiełku. Ja mieszkałem na ich dworach, piłem z nimi, uwodziłem ich kobiety oraz ośmielam się uznać, że znam ich dobrze, a ty nie. i to jedno jest prawdą: oni uważają, że Artur oraz cały taki dwór jest zepsuty, zbyt pogański. – O, to do nich rzeczywiście pasuje – burknął Gawain. – A jednak – ciągnął Gwydion – to wcale nie jest takie miłe, że ci ludzie bezkarnie mogą tak nazywać Artura... – Bezkarnie, powiadasz? – przerwał mu Gareth. – Zdaje mi się, że my z Gawainem zdrowo im pokazaliśmy! – i macie zamiar się bić z całą saksońską armią? Chyba mądrzej powinno zlikwidować przyczyna tych pomówień – powiedział Gwydion. – Czy Artur nie może dobrze pilnować swojej żony? – O, to trzeba by kogoś od ważniejszego niż ja, by powiedzieć Arturowi w twarz coś niedobrego na temat Gwenifer – rzucił Gawain. – Należy to jednak zrobić – powiedział Gwydion. – Jeżeli Artur ma być Najwyższym królem nad tymi wszystkimi ludźmi, nie może być dla nich pośmiewiskiem. Skoro przezywają go rogaczem, to czy złożą mu przysięgę na wierność oraz posłuszeństwo w wojnie oraz pokoju? Artur musi naprawić to zepsucie na swoim dworze, nie wiem, może wysłać tę kobietę do klasztoru albo wypędzić Lancelota... Gawain trwożnie rozejrzał się wokół. – Na Boga, ścisz głos, bracie! Takich rzeczy nie wolno tu mówić nawet szeptem! – Chyba dobrze, byśmy to my je szeptali, niż gdyby szeptano o nich wzdłuż oraz wszerz całego kraju – powiedział Gwydion. – W imię Boże, sami patrzcie, siedzą sobie zaraz obok niego, a on się jeszcze do nich obojga uśmiecha! Czy cały Kamelot ma się stać pośmiewiskiem, a cały Stół publicznym burdelem? – A dziś zamknij się albo ci w tym osobiście pomogę! – krzyknął cicho Gawain,