przyjechać, tylko on zmartwił się tym, że umrę tutaj z

przyjechać, tylko on zmartwił się tym, że umrę tutaj z rozpaczy. A jednak jak śmiał wtargnąć w mój świat, kiedy już niemal osiągnęłam taki głębszy spokój, który czeka poza życiem? Odwróciłam się od niego oraz powiedziałam jedno słowo: – Nie. Nie chciałam już powracać do życia, walczyć oraz chorować, żyć ze świadomością nienawiści tych wszystkich, którzy niegdyś mnie kochali... Jeśli wybiorę życie, jeśli powrócę do Avalonu, będę znów musiała powrócić do owej śmiertelnej walki z Arturem, którego kocham, będę musiała widzieć Lancelota non stop uwięzionego w uczuciach do Gwenifer. Już dłużej nie chciałam, nie mogłam już znieść tego bólu, który czułam w sercu... Nie. Jestem tutaj, w ciszy oraz spokoju, a już niedługo nawet osobiście nie zauważę, jak przejdę granicę dodatkowo większego spokoju... ta słabość, która była prawie jak śmierć, zbliżała się do mnie coraz bardziej, bliżej, a taki Kevin, taki zdrajca, chce mnie zawrócić z drogi? Zakryłam twarz dłońmi. – Nie – powtórzyłam raz dodatkowo. – Zostaw mnie obecnie w spokoju. Nie poruszył się, nie powiedział słowa, a ja siedziałam w milczeniu z welonem opuszczonym na twarz. Po pewnym czasie on nareszcie musi wstać oraz odejść, bo ja osobiście nie mam siły, by się stąd ruszyć. A ja... a ja będę tu sobie siedziała, aż służące nie zaniosą mnie do łoża, oraz następnie nie wstanę już nigdy więcej. oraz wtedy, w owej ciszy, usłyszałam miękkie dźwięki harfy. Kevin grał, a po momencie zaczął śpiewać. Słyszałam już wcześniej część owej ballady, gdyż czasem śpiewał ją na dworze Artura, była to historia o bardzie z antycznych czasów, Orfeuszu, który swoją grą sprawiał, że drzewa tańczyły, a głazy ustawiały się w krąg oraz wirowały, a wszystkie dzikie zwierzęta wychodziły z lasu oraz zamiast rozszarpać go swymi pazurami, kładły się u jego stóp. dziś jednak Kevin zaśpiewał więc drugą część, która była tajemnicą, oraz której nigdy wcześniej nie słyszałam. śpiewał o tym, jak Orfeusz utracił tę, którą kochał, oraz zszedł do podziemnego świata umarłych oraz stanął przed Panami Śmierci oraz błagał o nią, oraz dostał pozwolenie, by udać się do krainy ciemnych pomieszczeniach oraz wyprowadzić ją stamtąd, oraz jak odnalazł ją na wiecznych równinach... oraz wtedy jego głos przemówił z głębi duszy... a ja usłyszałam coś, co jest jakby moim własnym, błagającym głosem: – Nie próbuj mnie stąd wyprowadzić, kiedy już postanowiłam zostać tutaj, w krainie śmierci. Tu, na tych wiecznych polach wszystko bywa spokojne, nie ma tu bólu ani walki; tutaj mogę nareszcie zapomnieć oraz o uczuciach, oraz o rozpaczy. Komnata wokół mnie rozpłynęła się, nie czułam już dymu z kominka, nie słyszałam ulewnego deszczu uderzającego w okiennice. Nie byłam już świadoma swego chorego, osłabionego ciała, będącego na krześle. Wydało mi się, że stoję w ogrodzie pełnym kwiatów bez aromatu, wypełnionym wiecznym spokojem, a w ciszy pobrzmiewał jedynie z oddali głos harfy. Ta harfa śpiewała dla mnie, choć wcale tego nie chciałam. Śpiewała o wietrze z Avalonu, niosącym zapach kwitnących jabłoni oraz zapach dojrzałych owoców, przyniosła mi chłodną świeżość mgieł nad Jeziorem oraz odgłos jeleni biegnących rączo w leśnej gęstwinie, tam gdzie non stop żyją mali ludzie, oraz przyniosła mi tamto zalane słonecznym blaskiem letnie popołudnie, gdy leżałam w ramionach Lancelota, a zew życia po raz pierwszy burzył krew w moich żyłach. później znów poczułam w swoich ramionach słodki ciężar mojego synka, jego miękkie włoski łaskotały mój policzek, jego mleczny oddech był słodki oraz delikatny... a może to był Artur na moich kolanach, tulący się do mnie, jego małe rączki głaskały moją twarz... dłoń Viviany znów dotknęła mego czoła w błogosławieństwie, a ja, podnosząc obie ręce w inwokacji, znów poczułam się łącznikiem, pomiędzy ziemią a niebem... porywisty wiatr hulał po gaju, gdzie leżałam z młodym zwycięzcą Bykiem w mroku zaćmienia, a głos Accolona wymówił moje imię...